Budzi nas siarczysty deszcz, który dzwoni o szyby. Pojawiają się niepokojące myśli, czy pogoda nie pokrzyżuje nam szyków. Dziś Dzień Dziecka, miała być niespodzianka i piękne chwile. Co będzie? Nie wiemy co z pogodą i co z niespodzianką. Śniadanie jest zaplanowane wcześniej, wyjątkowo o godzinie 06:40, tak by dzień był dłuższy. Stawiamy się wszyscy na stołówce. Wyjeżdżamy o godzinie 7:15. Nikt z uczniów nie wie gdzie… Wiedzieli jedynie, że mają ubrać się ciepło, zabrać zakryte obuwie, płaszcz przeciwdeszczowy, odebrać prowiant i w drogę. Kierujemy się w stronę Gdańska, idziemy do Motławy, a dalej nadbrzeżem do portu. Tu informujemy o niespodziance, to rejs na trasie Gdańsk – Hel, pobyt na półwyspie i powrót. Rejs trwa 3 godziny. Dopływamy do portu w Sopocie, gdzie cumujemy, zabieramy nowych pasażerów i płyniemy dalej. Jesteśmy na otwartej przestrzeni, dookoła woda, a w oddali ląd. Czujemy się jak żeglarze czy podróżnicy. Na horyzoncie wielkie tankowce, które czekają na wejście do portu. Towarzyszy nam niesamowita pogoda : słońce i lekki podmuch wiatru. Trzymamy nasze kurtki i swetry zawiązane w pasie. Lepiej je nosić niż nałożyć. Docieramy na początek Polski, na Hel. Nazwa miejscowości i półwyspu wywodzi się od wyrazu „hel”, który w gwarach Pomorza oznacza miejsce wzniesione, odkryte od wiatru. Zawdzięcza ją żeglarzom, kupcom podążającym na tereny Prus. Udajemy się w stronę latarni morskiej. Latarnia helska zastąpiła po II Wojnie Światowej swoją poprzedniczkę wybudowana jeszcze na przełomie XVIII i XIX wieku. Budowla stanowi czterdziestometrową wieżę w kolorze pomarańczowym zwieńczoną równie czerwoną latarnią z galerią udostępnioną do zwiedzania. Wieża znajduje się na samym końcu Półwyspu Helskiego. Jest to ośmiokątna wieża z czerwonobrunatnej licowanej cegły, zwężająca się ku górze, zakończona galerią pod stożkowym dachem, na którym znajduje się jedna z helskich anten radiowych. Latarnia ma 41,5 m wysokości, a jej światło (i taras widokowy) umieszczone na wysokości 39 m widać nawet z odległości 18 Mm (ok. 36 km). Źródłem światła jest 1000 W żarówka.
Nie wszyscy mają ochotę wejść, zostają pojedyncze jednostki… Boją się 149 schodów, które prowadzą do góry bądź mają lęk wysokości. Niech żałują widoków, które zapierają dech w piersi. Hel sam w sobie jest miejscem początku naszej pięknej Polski, z tego punktu podziwiamy jego plener. Półwysep Helski oblega z trzech stron morze. Widzimy z daleka Zatokę Gdańską. Horyzont wyznacza granicę ze światem. Po prostu urokliwa, piękna przestrzeń. Sama miejscowość z Neptunem stanowi niesamowite miejsce. Mamy tu czas wolny, obchodzimy stragany kupując pamiątki, kosztujemy lody. Opuszczamy Hel, naładowani pozytywnymi emocjami o naszej ojczyźnie, że znajdują się w niej perełki piękna. Kolejny koralik odwiedziliśmy, poznaliśmy i zabieramy we wspomnieniach. Wypływamy znów na otwarte morze, które teraz zaczyna nas przerażać. Nadciągnęły ciemne chmury , słyszymy grzmot i pada deszcz. Chowamy się do kajut i ten groźny obraz podziwiamy bezpiecznie zza szyb. Wszak morze zmienia swoje oblicze, jak czytamy w książkach o tematyce żeglarskiej, raz zachwyca słońcem, raz wiatrem, sztormem z burzami, jest nieprzewidywalne i mogliśmy poznać to choć w namiastce. Dopływając do Sopotu świeci już słońce, a w Gdańsk wita nas popołudniowym ciepłem. Wracamy do ośrodka. Nad porządkiem cały czas czuwa klasa ósma. Dzisiaj oni mają władzę do północy. Pod nadzorem opiekunów, ogarniają wszystkich. Razem idziemy na obiadokolację, a wieczorem dalsza zabawa – dyskoteka. Niektórzy chyba po lockdownie zapomnieli jak można się bawić, inni szukają wymówki, że coś boli. Starsi chcieliby posiedzieć, porandkować, ale tak się dzieje tylko do pierwszych utworów. Potem zabawa nabiera tempa, są tańce, dzieci śpiewają. W miłej atmosferze mija wieczór. Jest późna godzina, idziemy spać. Nad ciszą czuwają uczniowie, widać w ich oczach zmęczenie, ale sprawują się super. Wkraczają w dorosłość, nie zawsze będą dziećmi. Dzisiaj poczuli tego namiastkę, ale dzielnie się spisali. Brawa. Dobranoc.