12 czerwca 2024 r.
W kalendarzu sprawdzamy, że to: Dzień Róży, Dzień Supermena, Światowy Dzień Przeciwko Pracy Dzieci, a do końca roku szkolnego pozostało 9 dni, 219 godzin, 13163 minuty… A my na spotkaniu z przygodą w Rewie. Pobudka wcześnie, jak w koszarach, godzina 6:30! Gimnastykę i poranną toaletę, każdy wykonuje we własnym zakresie. A już po godzinie 8:00 nasz Kapitan Adam ustawia i liczy grupę. Stan się zgadza, więc ruszamy. A dokąd? Plan dnia kieruje nas do Sławutowa, gdzie znajduje się rekonstrukcja pierwszej średniowiecznej osady słowińskiej z przełomu IX i X wieku. Sławutowo to mała miejscowość, przy której bramie powitał nas dźwięczny głos rogu i osadnika. Zapytał nas, skąd przybywamy, by wpuścić nas do grodu. Znając historię naszego kraju, wiemy że teren świętokrzyski to dawne plemię Wiślan, więc przekazaliśmy zacnemu wartownikami, iż przybywamy w celach pokojowych. Przekraczając bramy przenosimy się w świat naszych praojców, miejsce życia pierwszych ludzi. Miejsce to uświadamia nam, jak dawniej ludzie żyli, czym się zajmowali i czym się posługiwali. Dowiadujemy się o naczyniach, z jakich korzystali, co jedli, w co się ubierali, jak i czym się bronili oraz jak to wszystko wytwarzali. Była możliwość, jak za dawnych czasów, wykonać samodzielnie podpłomyki. Każdy otrzymał kawałek ciasta, wyrabiał ręcznie, a następnie wałkiem, ale bez użycia rąk rozwałkował na cieniutkie placuszki. Wypieczone na kamiennej płycie, ogrzanej ogniem ze spalanego drewna, wybornie smakowały z dżemem truskawkowym. Następnie udaliśmy się, by wykonać zadanie, jak pierwsi Pomorzanie. Kiedyś, to oni krążyli wśród drzew puszczy, szukając pożywienia i miejsca na założenie osady. Teraz my otrzymaliśmy mapę i szukaliśmy celu, pokonując labirynt i odnajdując różne punkty, które informowały o szczególnych walorach ziem pierwszych Pomorzan. Wyjście było zwieńczeniem i odnalezieniem miejsca na założenie osady. Nie było to proste i nie wszyscy przeszli, ale życie w dawnych czasach też nie należało do łatwych, a ludzie błądzili po ziemi, jak my teraz w labiryncie. Była chwila na zabawę, wspinaczki, równoważne przejścia, wdrapywania. One też nawiązywały do trudów, jakie ponosili pierwsi mieszkańcy tych ziem, by przetrwać. Chwila na pamiątkowe zakupy, zdjęcia i wyjeżdżamy do współczesnych osiągnąć cywilizacji, jakimi są baseny w Redzie. Przed nami centrum rekreacji i kąpieli. Spływy, zjeżdżalnie zapewniają nam nowe emocje. Doświadczamy, jak dawni mieszkańcy tych ziem, kąpieli w bystrych rzekach, strumykach, jeziorach i kłębiących się falach mórz. Wodne harce wyssały ze wszystkich siły. Wracamy do ośrodka po prostu głodni. Obiad wyjątkowo smakuje, właściwie to już obiadokolacja. Bufet pełny, mamy do wyboru różne potrawy, a na deser przepyszne ciasto i owoce. Teraz, po posiłku przydałby się relaks. Nareszcie długo oczekiwany wieczór kolorów. Udajemy się nad morze, zbieramy się w grupie, puszczamy z głośnika wesołą muzykę i sypiemy się kolorowymi, intensywnymi barwami, zaklętymi w proszkach holi. Mieszając się na naszych ubraniach tworzą różnobarwne kolory. Nasze życie też składa się z odcieni, raz jasnych, a raz z ciemnych… Ale nasze, w ten wieczór, to barwy radości, które towarzyszą nam wraz z uśmiechem. Niespodziewanie zaczął padać deszczyk, a wraz z nim pojawiła się na niebie tęcza, która komponowała się z naszymi kolorami na ubraniach, włosach, twarzach i rękach. To było coś niesamowitego. KOLOROWY ŚWIAT, ŚWIAT MŁODOŚCI I SZCZĘŚCIA. Wspólne przebywanie, radość z życia – to jest piękne. Wracamy do ośrodka. Kąpiel obowiązkowa, a ubrania lądują w workach, które zabierzemy do domu wraz ze wspomnieniami. To nie koniec dnia. Energii mamy dużo, więc w planach dyskoteka i kalambury. Tu się działo! Odgadnięcie haseł było trudne, ale sposób prezentacja był inspirujący. Muzyka wciągała w wir zabawy. Po takim dniu najbardziej przyjemny był sen. Oby noc trwała jak najdłużej…