Budzi nas słońce, bezchmurne niebo, a góry pokryte są śniegiem… Wprawdzie przyjechaliśmy już gdy było ciemno, ale góral mówi, że w nocy napadało. Świeże, rześkie powietrze, a w planach Dolina Kościeliska, więc malownicze widoki. Na śniadanie wszyscy stawiają się gotowi do drogi. Ostatnie przygotowania i sprawdzenie czy mamy odpowiednie obuwie i strój.
Na trasie czeka już na nas przewodnik. Swoimi opowieściami wprowadza nas w klimat gór i góralskie tradycje. Zakopane powstało jako osada na miejscu sezonowych osad pasterskich. Pierwsze przywileje osadnicze wydał podobno Stefan Batory w 1578 r. Pierwszy – przywilej osadniczy, został zatwierdzony przez króla Michała Wiśniowieckiego. Historia jest bogata i różnie toczyły się losy tego miasta przez kolejne lata. Dawniej miasto służyło swoim mikroklimatem uzdrowiskowym, natomiast współczesny świat wchłonął i wręcz zniszczył jego niepowtarzalność, sprowadzając do miejsca modnego do rekreacji i zabaw. Zabudowa tego miejsca miała też związek z materiałem budulcowym. Były nim bale drzewa, pozyskane z licznych lasów. Dziś i szata drzew ubożeje, czy to wskutek zaburzenia gospodarki wodnej przez postępującą cywilizację czy to w wyniku działań silnych wiatrów halnych, wiejących i wyrywających je z korzeniami bądź łamanych. Widoczny obraz tych zmian dotknął Dolinę Kościeliską. Na pierwszej polanie widać powalone suche drzewa, wiszące kikuty pieni i wyrwane korzenie. Ten obraz towarzyszy przez całą drogę do schroniska. A kiedyś było tak urokliwie, kiedy lasy pokrywały stoki, pagórki… Wędrówkę rozpoczęliśmy w Kirach i przez 9 km przemieszczaliśmy długi i głęboki wąwóz skalny. Spacer uprzyjemniał nam Kamienny Potok. Na trasie mijaliśmy trzy zwężenia czyli tzw. Bramy : Brama Kantaka, Brama Kraszewskiego, Brama Raptowiecka. Mijaliśmy dawną polanę pasterską, na której dawniej istniała skocznia narciarska. Dziś stoi tylko bacówka. Na końcu polany widoczny jest szlak na Czerwone Wierchy. Minęliśmy mostek i weszliśmy w Stare Kościelisko, gdzie do połowy XIX wieku działała tu huta miedzi, żelaza. Dziś została tablica pamiątkowa. Mijamy przydrożną kapliczkę, szlak do Jaskini Mroźnej. Dalsze tereny to Hala Pisana, a następnie mijając Bramę Raptowiecką wchodzimy w spokojną dolinę, skąd rozchodzą się różne szlaki. Żółty prowadzi do Wąwozy Kraków. Udajemy się nim i wchodzimy między wysokie bloki skalne. Dochodzimy do drabinki, która prowadzi do Smoczej Jamy, ale zbyt strome i niebezpieczne wejście po łańcuchach to nie dla nas. Może wrócimy to indywidualnie lub jako młodzi mężczyźni , kobiety i podejmiemy próbę zdobycia jej… W końcu życie przed nami. Końcowy etap to schronisko na Hali Ornak, gdzie po krótkiej regeneracji sił i wspólnym zdjęciu, czeka nas droga powrotna. To tylko 11 km i więcej z górki. Pójdzie szybko. Czując obolałe nogi, wsiadamy do autokaru, powrót, obiadokolacja, mała regeneracja sił, kąpiel strój wieczorowy i wspólna zabawa w drewnianej chatce. Na zakończenie uzupełniamy siły grillową kiełbaską i ciepłą herbatką. Wprawdzie o tej porze nie powinniśmy jeść, ale tak dawno nie byliśmy razem więc… Wspólny taniec, wspólny posiłek scala nas i pozwala zapomnieć trudny czas z daleka od siebie. Nie zmienimy czasu, który minął, ale możemy kształtować czas, który jest, więc cieszmy się tymi chwilami tu i teraz!